Wszelkie życie na ziemi, nie tylko człowieka zależne jest od wody. Początki życia ludzkiego nie są możliwe bez udziału wody zawartej w śluzie szyjkowym. Poczęcie i dalszy rozwój człowieka odbywa się w środowisku wodnym. Wody płodowe żywią, kołyszą, tulą, chronią przed wstrząsami i uderzeniami. Sprawiają, że płód pozostaje pod działaniem Archimedesa. Nie odczuwa on swego ciężaru ciała. Wydaje się wiec zrozumiałe powiązanie wydarzenia narodzin z wodą, aby upodobnić środowiska, w jakim dziecko przebywało do tego, z jakim zetknie się w pierwszych chwilach życia pozałonowego.
Pomysł rodzenia w wodzie zrodził się po raz pierwszy w latach sześćdziesiątych. Dokładnie w roku 1960 rosyjski naukowiec i instruktor pływania Igor Czarkowski poczynił pierwsze próby. Bardziej współczesnym prekursorem tego sposobu rodzenia jest francuski lekarz Michel Odent, twórca słynnej na całym świecie kliniki w Pitivier, w której kobiety same zgrane i wsłuchane w potrzeby swojego ciała instynktownie wybierają najlepszy sposób rodzenia, Michel Odent zauważył, że kobiety bardzo często korzystają z odprężającego i kojącego działania wody. Chcą w niej przebywać długo podczas silnych skurczów w okresie rozwierania szyjki macicy, a wiele z nich pozostaje w wodzie by wyprzeć dziecko.
Poród to taniec dwóch ciał, swoiste zgranie ciała kobiecego z ciałem dziecka i dostosowywanie się zachowania kobiety do coraz bardziej wzrastającej siły fali skurczowej. Rodząca w trakcie porodu może chodzić, siedzieć, opierać się, kucać, klękać, opierając się o coś lub na kimś. Jeśli kobieta ma swobodę, rzadko wybiera pozycję leżącą, ponieważ jest ona po prostu niewygodna. Oprócz swobody ruchu bardzo pomocne są techniki masażu, w tym również wodnego. Już samo wejście pod prysznic przynosi ulgę, cóż dopiero zanurzenie się w ciepłej, odprężającej kąpieli.
Po raz pierwszy kobieta może zanurzyć się od 4-5cm. rozwarcia szyjki macicy, kiedy skurcze są nasilone i odprężająca moc wody nie spowolni lub nie zahamuje akcji porodowej. Temperatura wody powinna mieć 37st.C, ponieważ w wyższej temperaturze wzrasta zapotrzebowanie dziecka w tlen. Rodząca w ciepłej kąpieli mniej odczuwa ból, jest bardziej rozluźniona, przez co łatwiej jej odnaleźć najlepszą pozycję do rodzenia. W wodzie czuje się lżejsza, łatwiej zmienić jej pozycję ciała. Tkanki krocza pod wpływem wody są bardziej podatne na rozciąganie, co w konsekwencji daje mniejsze obrażenia bądź wcale. Sam akt narodzin dziecka trwa krócej i łagodniej. Dla samego dziecka,, wypływanie na świat” jest mniej stresujące. Świadczy o tym ich zachowanie. Pod wodą poruszają rączkami i nóżkami, otwierają oczy, unoszą główkę, a po wynurzeniu nie płaczą. Tulone w ramionach mamy spokojnie oddychają, łagodnie przystosowując się do warunków świata zewnętrznego.
Zawsze w takich chwilach towarzyszy śmiech, radość, łzy szczęścia i wzruszenia. A kiedy ustaje tętnienie w sznurze pępowinowym dziecko jest gotowe do samodzielnego oddychania i tata przecina pępowinę.
W takich warunkach dziecko czuje się bezpieczne, utulone w ramionach mamy podąża za instynktowną potrzebą ssania piersi. Wiem jakie to ważne dla dalszego powodzenia karmienia naturalnego, aby bezpośrednio po porodzie dziecko mogło przytulic się do mamy, czuć zapach jej skóry, bicie serca i móc w sposób niczym nie zakłócony ssać pierś. Ten pierwszy kontakt dziecka z rodzicami ma ogromny wpływ na budzenie się instynktu macierzyńskiego. Wspólnie przeżyty trud narodzin jeszcze bardziej scali ich związek, a więź, jaka się wytworzy pomaga przetrwać niejedną trudną chwilę w ich życiu.
Opinie rodziców:
Po godzinie skurcze nasiliły się, miałam na tyle duże rozwarcie, że mogłam wejść wreszcie do wanny, by urodzić naszego dzidziusia w wodzie. Już samo wejście do wody przyniosło mi wielką ulgę. Akcja toczyła się błyskawicznie, całkowite rozwarcie w ciągu godziny. Wtedy i dziś doceniam wspaniałą moc wody, tej łagodzącej, działającej jak rewelacyjne znieczulenie. I masaż wodny, niemalże uśmierzający ból. Pamiętam atmosferę, pełną ciepła i przyjaźni. Bardzo ważne jest, by położna i lekarz byli godni zaufania, serdeczni i doświadczeni. Nam się udało, zespół trafił nam się znakomity. I mąż, który wciąż dodawał mi sił i wiary w siebie.
Ewa i Tomasz
Kiedy w drugiej fazie porodu weszłam ponownie do wanny mój maluszek był już naprawdę blisko. Gdy pojawiła się główka wystarczyły trzy szybkie skurcze i dzidziuś cały szybciutko wyskoczył, lądując na moim brzuszku. Był taki cieplutki, trochę jakby zaspany i co dziwne wcale nie płakał. Mąż z wielką dumą przeciął pępowinę i przyjął gratulacje od pani doktor. Nasze ,,podwodne” dziecko ma już dwa miesiące, rozwija się świetnie i wydaje się być szczęśliwe. Uwielbia się kąpać, a słysząc plusk wody ciekawie się przysłuchuje. Już teraz wiem, że moje następne dziecko przyjdzie na świat w ten sam sposób.
Ania i Tomek
Około godziny 17:30 Sylwia po raz pierwszy mogła wejść do wanny. Po zanurzeniu się w wodzie zauważyłem ulgę na jej twarzy . Dodatkowa ulgą były masaże wodne, które masowały plecy lepiej niż ja sam. Okno zostało zasłonięte i włączono przyciemnione światło, muzyka cały czas grała, czułem się jak u siebie w domu. O godzinie 21:00 wypłynął na świat nasz kochany synek Edwin. Wrażenia są nie do opisania. Ten pierwszy krzyk dziecka to był najmilszy krzyk, jaki w życiu słyszałem.
Sylwia i Sławek
Po podjęciu decyzji, przygotowaliśmy się do tego porodu, zapoznając się z różnymi możliwymi zachowaniami, które mogły mi pomóc przy porodzie tj. różne ćwiczenia, pozycje ułatwiające urodzenie upragnionej córeczki i do tego woda, która miała być dla mnie jak balsam-kojąca i łagodząca ból. I tak właśnie było, ciepła wibrująca woda otulała moje naprężające się podczas skurczów ciało. Myślę, że bóle też odczuwałam łagodniej niż podczas porodu tradycyjnego. W wannie poza tym czułam się lżej i bardziej sprawna mimo dużego brzucha i wielu kilogramów, a narodziny córeczki zawsze będą mi się kojarzyły z niecodzienną kąpielą, cichutką muzyka, w miejscu gdzie otoczona byłam cudownymi ludźmi, wśród których czułam się bezpiecznie, miło.
Beata i Artur